"Faza pierwsza to intensywny zapach jaśminu, wystrzeliwujący swój aromat niczym armata

- gwałtownie i silnie. Wtóruje mu mrożona kawa z pływającą gałką waniliowych lodów.

Mimo tak zabójczego początku z każdą chwilą robi się coraz słodziej. 

Wanilia stopniowo wysładza się, przeistacza z zimnych lodów w cukier puder tak słodki,

 aż cierpną zęby.

W tle nadal wyczuwam zimną, pyszną kawę.

W bazie pojawia się natomiast spora ilość paczuli - ratuje troszkę kompozycje od popadnięcia w słodkie delirium i dodając jej tym niuansem odrobinę powagi.

Całość zamyka się w nutach paczuli przełamanej jaśminem i odrobiną wanilii."

Najnowszy zapach od Yves Saint Laurenta ma natychmiast uwieść, przynosząc dziki beztroski romans.

Powiew beztroski, powrót do rozpusty- tak ma być postrzegany.

Zakochałam się w nim od pierwszego pryśnięcia. 

Zapach jest bardzo silny, co trzeba mieć na uwadze podczas stosowania go.

Jeśli szukasz śmiałego, orientalnego, wyrazistego zapachu - ten jest idealny.

Jest jak narkotyk - jak już zaczniesz nie możesz przestać.

Black Opium jest bardzo trwały - co jest dużym plusem.

Buteleczka perfumu wygląda jak piersiówka. 

Czarny flakon z elektryzującym, różowym połyskiem jak drogocenny klejnot stanowi pokusę, której nie można się oprzeć.

Twarzą kampanii reklamowej produktu została znana modelka Eddie Campbell.

"Jestem naprawdę zaszczycona by móc zostać ambasadorką dla Yves Saint Laurent" 

- oświadczyła modelka.

"Nowoczesna wizja piękna marki jest bardzo inspirująca i jestem szczególnie dumna aby reprezentować taki śmiały archetyp kobiety"